Widzę tą sylwetę,
czai się za drzewem,
patrzy przez lunetę.
Czego szuka? Nie wiem.
Czyha po kryjomu,
przekracza granicę,
już jest w moim domu
i wyostrza szpicę.
Obserwuję drania,
strzelbę ściska w dłoni,
wtargnął bez pytania,
mierzy do mnie z broni.
Niech to ścisną gwinty,
czuję zapach prochu,
widzę lufę flinty,
uciekam w popłochu.
Słyszę huk wystrzału.
Oddał go myśliwy –
żądny rytuału
intruz obrzydliwy.
Ważył się ośmielić
wziąć na muszkę ssaki.
Ktoś chce mnie zastrzelić…
i moje warchlaki!
Po zalogowaniu – pełny dostęp
do wszystkich materiałów
WierszeNiepokorne.pl
Website powered by Paweł Tymirski since 2019